piątek, 19 czerwca 2015

Terry Goodkind "Pierwsze Prawo Magii"

Ta książka bardzo długo tkwiła na mojej nieskończonej i wciąż rozrastającej się liście "Do przeczytania". Mgliście pamiętałam jak to moi rodzice prześcigali się w czytaniu sagi "Miecz Prawdy" której "Pierwsze Prawo" jest początkiem. Zapytani o treść niezmiennie odpowiadali "Jesteś jeszcze za mała. Kiedyś może to przeczytasz". Tak więc nagle i niespodziewanie "kiedyś" nadeszło na początku zeszłego tygodnia i nie ukrywam byłam rozczarowana. Mam już kilka lektur za sobą, a ponieważ moi rodzice są dosyć wymagającymi czytelnikami spodziewałam się naprawdę czegoś wyjątkowego. Dostałam szczyptę dosyć rozczarowującego naiwnego stylu i troszkę fabularnej ściemy. Poskarżyłam się więc tacie, tyle czekania na bycie wystarczająco dojrzałą do tej lektury a tu taka klapa. "Czytaj czytaj. Potem będzie lepiej". Czytam.

W tym miejscu apeluję do wszystkich, którzy oceniają książkę po przeczytaniu 100 pierwszych stron. Nie róbcie tego. Mniej więcej w połowie książki nastąpiło apogeum i zarwałam noc tylko po to aby się dowiedzieć co dalej. Przeciągane w nieskończoność napięcia sprawiało wrażliwej mej duszy prawie fizyczny ból i pozwoliło idealnie wczuć się w sytuację głównego bohatera. A trzeba przyznać, że bólu w tej książce jest sporo. Tak samo jak niezbyt zdrowego erotyzmu (już wiem czemu tak długo byłam za mała...). Jednak to nie wszystko. Wyraziste, dobrze skonstruowane postaci, a zwłaszcza postać tyrana Rhala Posępnego zwanego również przez propagandę Ojczulkiem Rhalem (brzmi znajomo?) skrzywdzonego, pragnącego zemsty, niesamowicie utalentowanego czarodzieja, którego pierwszym priorytetem jest dobro "ludu", a zaraz potem absolutna władza nad starożytną magią i całym światem. Tyrana może pokonać tylko Poszukiwacz, człowiek prawy o dobrym sercu i nieugiętej woli,
który wraz z ostatnią Matką Spowiedniczką i czarodziejem Zeddem muszą stawić czoła nie tylko potworom z zaświatów ale także własnym lękom, pożądaniu i rozterkom moralnym. W świecie gdzie nie wszystko jest czarne lub białe gdzie przyjaciel w każdej chwili może stać się wrogiem, a przepowiednie wskazują ci drogę chociaż lepiej żebyś się nimi nie kierował bo nie wiadomo jak to się skończy. Zapewne ktoś umrze. Albo będzie cierpiał. Bardzo. Nieważne...

Nie będę kłamać, że po skończeniu pierwszej części natychmiast sięgnęłam po drugą. Szczerze mówiąc ta książka nieźle mnie wymęczyła... Ale na pewno kiedyś wrócę, ponieważ wujek Goodkind nie okazał się jednak takim dobrym wujkiem jak się na początku wydawało.  
I popatrzcie na niego... Jak dla mnie sam mógłby zagrać Ojczulka Rhala i to bez charakteryzacji...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz