Jaka "Ania" jest każdy widzi. Niezbyt obszerna lektura, którą czytaliśmy w podstawówce. Może wtedy mała sierota - marzycielka była nam bliska, a może nie, jednak nie dało się jej nie polubić (o ile ktoś przeczytał lekturę). Ja osobiście uwielbiałam rudowłosą Anię dlatego po prawie 5 latach zapragnęłam wrócić do Avonlea.Tak naprawdę dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jest to książka o dorastaniu. Brnąc przez te 400 stron obserwujemy zmiany zachodzące w bohaterce. Widzimy jak z wpadającej w tarapaty małej dziewczynki wyrasta inteligentna kobieta.
Czytając tę książkę w podstawówce nie zwraca się specjalnie uwagi na odczucia Ani gdy musi ona opuścić Zielone Wzgórze aby uczyć się w seminarium. Teraz kiedy jesteśmy na progu dojrzałości i musimy również w jakimś sensie opuścić bezpieczny dom i porzucić dzieciństwo te odczucia są nam bliższe. Jednocześnie autorka posługując się wrażliwą Anią Shirley daje nam wskazówki jak poradzić sobie z tym "wypchnięciem w dorosłość".
Ostatni akapit książki przypomina trochę wszystkie te poradniki które mówią o radzeniu sobie w życiu i o receptach na szczęście, które można zrealizować ciężką pracą i sumiennością.
"Radość jaką daje uczciwa i rzetelnie wykonana praca, a także właściwie ukierunkowane ambicje i prawdziwa przyjaźń na pewno nie mogły jej zostać odebrane"
Lucy Maud Montgomery jest mistrzynią opisów przyrody. Książka jest tak barwna, że trudno jest się oderwać i wrócić do rzeczywistości."Zdaje się, że ty na wpół wierzysz, że to, co sobie wyobrażasz, istnieje naprawdę"